sobota, 31 grudnia 2011

Był taki grudzień ad 2011

Cały grudzień przygotowywałam się do Świąt Bożego Narodzenia!
 







wtorek, 18 października 2011

'go east' czyli podróż do ziemi świętej

nareszcie zdecydowaliśmy się na podróż, o której myślelismy już od roku... udało się i wybraliśmy się do izraela! zaczęliśmy od trzech dni plażowania na pięknych śródziemnomorskich plażach tel avivu a jak się okazało przypadkiem trafiliśmy na jom kipur... czyli wszystko zamknięte na amen, tzn. najbardziej zamkniete w całym roku i 25h postu totalnego, ... zamkniete jest wszystko poza plażami oczywiście ;)


przerwy w plażowaniu poświęcaliśmy na zwiedzanie starej jaffy...


oraz pyszne jedzenie ;) (...i malowanie)


głównym jednak celem wyprawy było Jerusalem! i nie zawiedliśmy się! mieszkaliśmy tam 4 dni i codziennie zaskakiwało nas nowymi wrażeniami...

tu odpoczywam po całym dniu zwiedzania przed bazyliką grobu pańskiego


bardzo chciałam też pojechac do betlejem... przespałam jednak ogłądanie bazyliki, cóż, pory spania tak do końca się nie wybiera ;) vide zdjęcie poniżej ;)


tym razem przy murze zachodnim, gdzie panowie ubrani na bardzo czarno modlą się przy ścianie


przy tej ścianie


kopuła na skale robi wrażenie, i jest dużo miejsca żeby pobiegac dookoła, co lubię najbardziej ;)


w przeciwieństwie do licznych suków (czyli targowisk wśrod murów starej jerozolimy) gdzie trudno było sie przeciskac moim powozem, ale było fajnie ;)


w jerozolimie mieszkaliśmy w bardzo gościnnym domu polskim u sióstr elżbietanek w dzielnicy mea shearim zamieszkanej przez ultraortodoksyjnych żydów, i jak zbłądziliśmy pewnego razu wśród małych uliczek w mea to myslelismy, że się przenieśliśmy w czasie, tak ze sto lat wstecz (przynajmniej tak mówili mama i tata)...


nasza ulica w mea z namiotami w tle (bo trafilismy na sukkot czyli święto namiotów)



i okolice w sercu dzielnicy




przyszedł czas na wyjazd w strone morza martwego czyli największej depresji na świecie i.e. -430 mppm


tata czyta gazetę


a ja chcę jechac dalej na północ, na plaże i do miasta krzyżowców!


bardzo polubiłam środziemnomorski klimat izraela więc znowu wybralismy sie na plażę, tym razem w okolicach cezarei i starego akweduktu rzymskiego







zabawy na zielonej trawie (co jest rzadkim obrazem w tych stronach ;) w starym porcie w cezarei



środa, 21 września 2011

'rzymskie wakacje' czyli Antosia i 'fontanny'

Rzym, albo jak mówią niektórzy uczestnicy podróży, Rzim, ugościł nas 30 stopniowym upałem, dlatego wytchnienia szukałam w rzymskich monumentalnych parkach... tu w gianicolo na teatrzyku kukiełkowym...

wierzcie albo nie, ale sama weszłam na palatyn! no dobra, może czasem tata mi trochę pomagał... ale nie dużo i warto było dla tych widoków na foro romano...

najwiekszą jednak radość sprawiały mi rzymskie 'fontanny', te duże i te małe (na zdjęciu), czasem zwane kranikami ;) jak tylko spotkałam je na mojej drodze, chłodziłam ręce i piłam zimną orzeźwiającą wodę prosto z wodociągów ;)

wakacje w miszewie part 2


Kazimierz W.