przerwy w plażowaniu poświęcaliśmy na zwiedzanie starej jaffy...
oraz pyszne jedzenie ;) (...i malowanie)
głównym jednak celem wyprawy było Jerusalem! i nie zawiedliśmy się! mieszkaliśmy tam 4 dni i codziennie zaskakiwało nas nowymi wrażeniami...
tu odpoczywam po całym dniu zwiedzania przed bazyliką grobu pańskiego
bardzo chciałam też pojechac do betlejem... przespałam jednak ogłądanie bazyliki, cóż, pory spania tak do końca się nie wybiera ;) vide zdjęcie poniżej ;)
tym razem przy murze zachodnim, gdzie panowie ubrani na bardzo czarno modlą się przy ścianie
kopuła na skale robi wrażenie, i jest dużo miejsca żeby pobiegac dookoła, co lubię najbardziej ;)
w przeciwieństwie do licznych suków (czyli targowisk wśrod murów starej jerozolimy) gdzie trudno było sie przeciskac moim powozem, ale było fajnie ;)
w jerozolimie mieszkaliśmy w bardzo gościnnym domu polskim u sióstr elżbietanek w dzielnicy mea shearim zamieszkanej przez ultraortodoksyjnych żydów, i jak zbłądziliśmy pewnego razu wśród małych uliczek w mea to myslelismy, że się przenieśliśmy w czasie, tak ze sto lat wstecz (przynajmniej tak mówili mama i tata)...