środa, 22 grudnia 2010

listopadowa Antonina tu i tam... :)

to ja Tosia! trochę odmieniona ale wciąż ta sama :)

lubię różne miny robić tacie i mamie :)

i lubię jazz :)

świnkę zapewne pamiętacie... nie rozstaję się z nią na krok!

a tu ja sama :)


zabawa na salonach u Leona! wśród czerni bieli i srebra! fajnie masz Leon na chacie :)

czego sobie życzysz Leonku? :)

pomagam czasem mamie coś zrobić na komputerze :) po pierwsze bardzo to lubię a po drugie jest dużo szybciej jak robimy to razem :)

grudzień 2010 a.d.

byłam na mojej pierwszej choince... i przyznam sie że bardzo mi sie podobało! było dużo dzieci, i Św. Mikołaj z brodą też był! źle wyszedł na zdjęciach i trochę się go przestraszyłam, więc go tu nie znajdziecie :) ale rowerek tak mi się spodobał że do domu koniecznie go zabarc chciałam :)




byliśmy też całą rodziną na imprezie u Mikołaja, Iwonki, Helenki i Antka! I nie uwierzycie ale spotkałam tam Wojtusia i jego Tatusia!



środa, 20 października 2010

Antosia i kotek...

no i to własnie jest ten tytułowy kotek... end of story... :)






chyba muszę poprosić mamę, aby opisała choć trochę te moje zdjęcia :) mamusiu, pomożesz?

sobota, 9 października 2010

E' viva espana ole!

wreszcie nadszedł długo oczekiwany przez wszystkich w domu czas kolejnej wyprawy... znowu wyruszamy na półwysep iberyjski, tylko tym razem we trójkę, Majka niestety miała inne plany a Zwojtek poleciał za ocean oglądać yogiego...

no to w drogę... w sumie przejechałam 6760km i trochę, w tym:

5210km samolotem polskiej żeglugi powietrznej
1500km samochodem
50km metrem w MAD i BCN
0km na nóżkach
dużo w wózku, mało w huście i troche na rączkach u 'mama & tata' ;)

zobaczyłam Madryt, Toledo, Avilę, Segowię, Santillanę del Mar, Santander, San Sebastian, Pampelunę i Barcelonę!

a było tak...

szlak wyznaczały nam kolejne restauracje :)

czasami napotykaliśmy na drodze jednak równiez jakieś pozostałości po arabach albo jakichs innych ludach :)

nie omijaliśmy również madryckich parków, wsród których króluje retiro


chyba porzucę marzenia niedoszłego cyklisty na rzecz vespy! tata mówił że mi do twarzy ;)

na północy w santillana del mar czekał na nas juz zniecierpliwiony bruk..., dużo bruku! ale mój bolid sobie z nim znakomicie poradził, po przyjeździe wprawdzie główny inżynier musiał poprawić troche zawieszenie ale w sumie było wygodnie i bez poślizgów ;)

rynek główny w santillana del mar, mieście trzech kłamstw...

w krainie deszczowców! piękna i zielona cantabria przywitała nas londyńską pogodą, ale i tak było pięknie! i dużo krówek muu było!

nie było kąpania bo zimno!

ja i mama w cantabrii na klifach!

cała nasza rodzina!

głównym celem podróży na północ był kraj basków... i perła atlantyku Donostia-San Sebastian!

La Concha podbiła moje serce! i taty chyba też ;) nie wspominając surferskiej plaży w sercu San Sebastian!

polubiłam zabawy w piachu, prawie jak nad Bałtykiem :)


na koniec podróży zostawiliśmy sobię inną perłę - gaudiego, picassa, barcelonettę i la ramblę!


zaczepiałam chyba wszystkich barcelończyków swoim uśmiechem i wygrałam tytuł 'la chica muy sympatica', nie wiem co to znaczy ale tata mówił że to dobrze :)

gaudi (też antonina :) w mistrzowskim stylu... sagrada familia wciąż w budowie! juz 84 lata bez mistrza...

znowu tenże... tym razem miasto gaudiego w parku guell!


do następnej wyprawy! Majka i Zwojtek też już chyba namawiają rodziców na wspólny wyjazd! już nam nawet cos chodzi po głowie ;) ale o szczegółach innym razem!

wtorek, 24 sierpnia 2010

u (bram) Sandomierza

to na ogródku u babci i dziadka, okazuje się że czytanie książek to moja ulubiona zabawa, oczywiście wolę jak czyta mi ktoś a nie sama :)


u bram Sandomierza! weszliśmy przez brame opatowską a wyszliśmy przez ucho igielne...


gdzie jest Tosia R? :)


u Królowej Jadwigi też byliśmy ale jej nie znaleźliśmy! schowała się i nie chciała wyjść, trudno Jadwigo, kiedys Cię znajdę!


no i zgłodniałam oczywiście po tylu wrażeniach :)



polubiłam ten Sandomierz i na pewno tu wrócę!

Zygmuntowo k. Opinogóry i moje pierwsze kąpanie w basenie

tym razem wybraliśmy się na wieś do Zygmuntowa, właściwie to Opinogóra, tam gdzie cała moja historia bierze swój początek :)


pierwszy raz kąpałam się w basenie dla małych dzidziulajów i w takim dla dużych dzidziulajów też, no i jak na razie to nie byłam zachwycona bo zimna woda była i już...


za to zabawa na trawie z mamą, tatą, Kubą i Maćkiem była super!